
Sudan: pobili nas i zgwałcili na oczach wszystkich, na środku drogi [ŚWIADECTWA]
Przemoc seksualna stała się tak powszechna w Darfurze, że wielu ludzi mówi o niej jak o czymś nieuniknionym.
Kobiety i dziewczęta w regionie Darfuru w Sudanie są niemal nieustannie narażone na przemoc seksualną. Prawdziwa skala tego kryzysu pozostaje trudna do oszacowania, ponieważ dostęp do opieki jest ograniczony, a ludzie napotykają na bariery w szukaniu pomocy medycznej i dzieleniu się swoimi przeżyciami.
Niemniej wszystkie ofiary przemocy, które rozmawiają z zespołami Lekarzy bez Granic w Sudanie w Darfurze i po drugiej stronie granicy w Czadzie, opowiadają przerażające historie o brutalnej przemocy i gwałtach. Mężczyźni i chłopcy są również zagrożeni. Skala cierpienia przekracza ludzkie wyobrażenie.
W tekście zamieściliśmy zanonimizowane świadectwa kobiet, które doświadczyły przemocy seksualnej. Uważamy, że nagłośnienie tych historii jest niezbędne. Chcemy uczulić, że materiały te mogą wywołać dyskomfort.
Rozmowa z 27-letnią uchodźczynią przeprowadzona w Tine, we wschodnim Czadzie
Data świadectwa: 06.02.2025
Straciłam mamę podczas wojny. Pewnego dnia w czerwcu 2024 roku byłam poza domem w Al Faszir. Kiedy wróciłam, okazało się, że bomba trafiła w nasz budynek. Moja mama była jedyną osobą w środku. Próbowałam zawieźć ją do szpitala, ale zmarła, zanim tam dotarłyśmy. Po tej sytuacji zostałam w Al Faszir, ale mój ojciec też zmarł. Przeniosłam się do siostry i jej męża. Opuściłam Al Faszir 33 dni temu, szukając bezpiecznego miejsca.
Wyjechaliśmy samochodem. Po drodze zatrzymała nas jakaś grupa albo RSF. Próbowali mnie porwać i zgwałcili mnie.
Mam certyfikat pierwszej pomocy pielęgniarskiej. [Gdy nas zatrzymali], żołnierze RSF kazali mi oddać torbę. Gdy zobaczyli certyfikat, powiedzieli: Chcesz leczyć armię Sudanu, chcesz leczyć wroga! Potem spalili mój certyfikat i zabrali mnie, by mnie zgwałcić. Reszcie kazali leżeć na ziemi. Byłam tam z innymi kobietami, w tym z moją siostrą. Zgwałcili tylko mnie – z powodu certyfikatu. Potem nadjechał samochód, w którym było około 17 uzbrojonych osób, więc członkowie RSF uciekli.
Chcę ochrony teraz. Nie chcę, żeby mnie znowu zgwałcono. Nie mogę rozmawiać o tym wśród swojej społeczności, bo byłby to wstyd dla mojej rodziny. Dlatego nie powiedziałam, co mi się przydarzyło, aż do dzisiaj. Dopiero teraz proszę o pomoc medyczną. Wcześniej zbytnio bałam się iść do szpitala. Rodzina powiedziała mi: Nikomu nic nie mów. Już nie odczuwam bólu, ale mam koszmary.
Kobiety są atakowane we własnych domach
– Kobiety i dziewczęta nie czują się nigdzie bezpiecznie. Są atakowane we własnych domach, podczas ucieczki przed przemocą, w trakcie pozyskiwania jedzenia, zbierania drewna na opał czy pracy na polu. Mówią nam, że czują się uwięzione – mówi Claire San Filippo, koordynatorka ds. sytuacji kryzysowych Lekarzy bez Granic.
– Te ataki są haniebne i okrutne, często dokonywane przez wielu sprawców. To musi się skończyć. Przemoc seksualna nie jest naturalnym ani nieuniknionym skutkiem wojny. Może stanowić zbrodnię wojenną, formę tortur oraz zbrodnię przeciwko ludzkości. Strony konfliktu muszą pociągnąć swoich bojowników do odpowiedzialności i chronić ludność cywilną przed tą odrażającą przemocą. Opieka dla ofiar musi zostać natychmiast rozszerzona, aby zapewnić im leczenie i opiekę psychologiczną, której pilnie potrzebują – dodaje Claire San Filippo.
Rozmowa z 37-letnią kobietą przeprowadzona we wschodnim Czadzie
Data świadectwa: 06.02.2025
Opuściłam Al Faszir w maju 2024 roku z powodu bombardowań. Podczas ataków nie było tam jak zdobyć pożywienia. Czasami, gdy było spokojnie, mężczyźni wychodzili szukać czegoś do jedzenia. Mój sąsiad zginął od bomby, podobnie jak moja kuzynka, gdy jej dom został zniszczony.
Ponieważ sytuacja pogarszała się, wyjechaliśmy do Zamzam [obozu dla około pół miliona osób przesiedlonych w tamtym czasie]. Jednak opuściliśmy i to miejsce z powodu bombardowań. Następnie wyjechaliśmy z Tawili, bo słyszeliśmy, że w Czadzie jest więcej pomocy i jedzenia od organizacji. W drodze z Tawili do Kabkabiya podróżowaliśmy konwojem 55 samochodów, który eskortowali uzbrojeni mężczyźni.
Dotarliśmy do punktu kontrolnego RSF [Sił Szybkiego Wsparcia] przed Kabkabiyą. Zażądali od nas [pieniędzy] w zamian za przepuszczenie do miasta. Uzbrojeni mężczyźni, którzy nas eskortowali, próbowali negocjować. Powiedzieli: Nie możemy z wami walczyć. Chronimy tych ludzi i musimy doprowadzić ich w bezpieczne miejsce. Jeśli chcecie z nami walczyć – jesteśmy gotowi, ale prosimy, pozwólcie im przejechać. Jednak odmówili i zaczęli strzelać. Zabijali eskortujących nas mężczyzn zarówno nożami, jak i z broni palnej. Zabili wszystkich.
Każdej kobiecie i dziecku kazali leżeć na ziemi i trzymać głowy nisko. Jeśli podniosłeś głowę, strzelali. Dzieci naprawdę się bały. Niektóre uciekły, w tym moje sześcioro dzieci. Odnaleźliśmy je dwa dni później.
Zabrali wszystkie samochody i cały nasz dobytek. Wszyscy kierowcy zostali zabici. Przyjechało więcej samochodów i wielbłądów. Dla tych, którzy przyjechali później, nic nie zostało do zabrania. Zabrali więc ludzi i żądali pieniędzy za ich uwolnienie.
Nie mogę spać, widzę przed oczami martwych ludzi. Przez cztery dni po tym, co wydarzyło się w Kabkabiyi, nie pamiętałam nic – nawet imion własnych dzieci. Dopiero teraz wszystko wróciło.
Obecnie najtrudniejsze jest znalezienie czegoś do jedzenia. Mój mąż jest odpowiedzialny za cztery rodziny tutaj – tylko on pracuje. Osiwiał, zamartwiając się, jak wyżywić tych ludzi.

Powszechna przemoc seksualna
Przemoc seksualna stała się tak powszechna w Darfurze, że wielu ludzi mówi o niej jak o czymś nieuniknionym. – Jacyś ludzie przyszli nocą, aby zgwałcić kobiety i zabrać wszystko, włącznie ze zwierzętami. Słyszałam, jak w nocy gwałcono kobiety. Mężczyźni, jak mój mąż i bracia, chowali się w toaletach lub pomieszczeniach, które mogli zamknąć, bo inaczej zostaliby zabici. Kobiety się nie chowały, bo nas tylko bito i gwałcono, a mężczyzn zabijano – zrelacjonowała 27-letnia kobieta zespołowi Lekarzy bez Granic w Sudanie w Darfurze Zachodnim.
Rozmowa z 26-letnią kobietą przeprowadzona w Czadzie
Data świadectwa: 07.02.2025
Wykonali znaki rękami (podniosła rękę, pokazując dwa palce) – to znaczy, że możesz wybrać: albo umrzesz, albo przeżyjesz. Potem zobaczyliśmy grupę kobiet i dziewcząt z tego arabskiego klanu, które zbliżał się w naszym kierunku z nożami. Zaczęto krzyczeć i bić ludzi, krzyczano, że nas zabiją.
Kiedy usłyszeliśmy odgłosy strzałów, wyskoczyliśmy z samochodów i ukryliśmy się pod nimi, ale przyszli i wszystkie zabrali. Próbowaliśmy leżeć na ziemi. Potem pytali ludzi: „Czy jesteście z SAF [Sił Zbrojnych Sudanu]?” jeśli odpowiadałeś lub mówiłeś „nie”, strzelali do ciebie. Była wśród nas starsza kobieta, mężczyzna z RSF [Sił Szybkiego Wsparcia] zapytał ją, dlaczego nosi chustę wojskową, po czym strzelił jej w głowę. Zginęło więcej osób, nie wiem ile dokładnie. Krew lała się zewsząd niczym woda.
W Zamzam rozdzieliliśmy się z mężem i nie wiem, co się z nim stało. Kiedy opuszczałam Zamzam, mój mąż został. Słyszeliśmy, że na drodze porywają lub zabijają mężczyzn, więc uznaliśmy, że bezpieczniej będzie, jeśli nie pojedzie. Wszyscy w sąsiedztwie mieli broń, ale mój mąż nie jest żołnierzem, jest cywilem. Niestety, straciłam telefon podczas ataku w Kabkabiya i teraz nie mogę znaleźć męża. Wczoraj słyszałam o bombardowaniu w Al Faszir. Nie wiem, czy on jest cały i zdrowy. Nie wiem, co się z nim stało.
Do gwałtów i pobić dochodzi nie tylko podczas ataków na wioski i miasta czy w czasie ucieczki w bezpieczne miejsce. Ograniczona pomoc humanitarna zmusza ludzi do podejmowania ryzyka, by przetrwać: pokonują pieszo długie dystanse, aby zdobyć podstawowe środki do życia oraz podejmują pracę w niebezpiecznych miejscach. Inni rezygnują z takiego ryzyka, tracąc dostęp do źródeł dochodu, co jeszcze bardziej ogranicza ich możliwości zdobycia wody, jedzenia i opieki zdrowotnej. Jednak nawet pozostanie w domu nie gwarantuje bezpieczeństwa. Także w domach dochodzi do ataków.
Poniżej przedstawiamy dane na temat udzielonej przez nas pomocy. Bardzo prawdopodobne, że te bolesne dane nie oddają pełnej skali przemocy seksualnej w Darfurze Południowym.
Między styczniem 2024 a marcem 2025 roku Lekarze bez Granic udzielili pomocy 659 ofiarom przemocy seksualnej w Darfurze Południowym:
- 86% zgłosiło zgwałcenie
- 94% ofiar stanowiły kobiety i dziewczęta
- 56% przekazało, że zostały zaatakowane przez osoby niebędące cywilami (żołnierzy, policję, inne siły bezpieczeństwa lub członków pozapaństwowe grup zbrojnych)
- 55% doświadczyło dodatkowej przemocy fizycznej podczas ataku
- 34% zostało napadniętych podczas pracy lub w drodze na pola
- 31% miało mniej niż 18 lat, 29% było nastolatkami (10–19 lat), 7% miało mniej niż 10 lat, a 2,6% było młodsze niż 5 lat.
Połowa z 44 ofiar to dzieci
Podobna sytuacja panuje w innych miejscach, gdzie Lekarze bez Granic niosą pomoc, jak np. we wschodnim Czadzie, gdzie znajduje się obecnie ponad 800 000 uchodźców z Sudanu. W Adré niemal połowa z 44 ofiar leczonych przez nasze zespoły od stycznia 2025 roku to dzieci. W prowincji Wadi Fira w okresie od stycznia do marca 2025 roku pomogliśmy 94 osobom. 81 z nich miało mniej niż 18 lat.
Relacje pacjentów i personelu medycznego z Czadu i Darfuru to potwierdzają. – Trzy miesiące temu 13-letnia dziewczynka została zgwałcona przez trzech mężczyzn… Złapali ją, zgwałcili, a potem porzucili w dolinie… Wezwali ludzi, aby zanieśli ją do szpitala. Byłem jednym z nich. To była mała dziewczynka – jeden z mężczyzn powiedział zespołowi Lekarzy bez Granic w Murnei w Zachodnim Darfurze.
Rozmowa z 27-letnią kobietą przeprowadzona we wschodnim Czadzie
Data świadectwa: 07.02.2025
Wojna w naszej wiosce zaczęła się od strzałów. Potem usłyszeliśmy odgłos potężnej bomby. Próbowaliśmy uciekać. Bomba spadła na trawę i ją podpaliła, przez co część ludzi poparzyła sobie stopy. Przewieziono ich później do przychodni około 10 km od naszej wioski. Wysłaliśmy tam też dziewczynę i kobietę, które zostały zgwałcone. Jedna miała 13 lat, druga 27 i miała troje dzieci.
Później słyszałam też o trzech dziewczynach, które poszły razem do pracy i zostały złapane na drodze przez grupę dżandżawidów. Jedna miała okres, więc pobili ją tak mocno, że musiała jechać do szpitala.
Zdecydowaliśmy się wyjechać zaraz po wybuchu wojny. Najpierw zostaliśmy przez tydzień w innej wiosce, ale tam nagle też wybuchła wojna. Kiedy przyszli, zaczęli strzelać do mężczyzn i chłopców, nawet tych trzy- i czteroletnich. Kazali ludziom zdjąć z dzieci ubrania. Kiedy widzieli, że to chłopiec, zabijali go. Słyszeliśmy o tym, że zabijali chłopców, zanim jeszcze dotarli, więc zdecydowaliśmy się znaleźć schronienie dla naszych chłopców poza wioską. Zabili 32 mężczyzn, w tym mojego kuzyna. Nasi chłopcy rozpoznali uzbrojonych mężczyzn, bo przed wojną żyliśmy razem w tej samej wiosce.
Czujemy się tu [w Tine] bezpiecznie, ale dwa dni temu usłyszeliśmy odgłos bombardowania. Moje dzieci uciekły, bardzo się bały, ale tutaj nic się nie stało, to bezpieczna strefa.
Straciłam wszystko, co miałam wcześniej, ale wciąż żyję.
Napastnicy oskarżają o wspieranie wroga
Wiele osób, które doświadczyły przemocy seksualnej zgłasza, że zostały zgwałcone przez kilku napastników. W Metché we wschodnim Czadzie, 11 z 24 osób leczonych między styczniem a marcem 2025 roku zostało zaatakowanych przez wielu sprawców. Relacje pacjentów z różnych miejsc to potwierdzają. – Gdy dotarłyśmy do Kulbus, zobaczyłyśmy trzy kobiety pilnowane przez żołnierzy RSF [Siły Szybkiego Wsparcia]. Powiedziano nam, że mamy z nimi zostać. Mówili: jesteście żonami lub dziewczynami żołnierzy sudańskiej armii… Potem nas pobili i zgwałcili na drodze, na oczach innych. Było dziewięciu żołnierzy RSF, siedmiu z nich mnie zgwałciło. Chciałam wtedy stracić pamięć – opowiada 17-letnia osoba, która przeżyła gwałt.

Rozmowa z 17-latką przeprowadzona we wschodnim Czadzie
Data świadectwa: 10.02.2025
Pewnego dnia, gdy byliśmy w domu, nagle zauważyliśmy na ulicy uciekających ludzi z dziećmi. Moja siostra poszła na targ, a gdy wróciła, powiedziała: RSF atakuje, wszyscy uciekają. Dlaczego jeszcze tu jesteście? Uciekajcie. Pewni ludzie z Hajar al Assad, wioski przed Kulbus, która właśnie została zaatakowana, ostrzegli nas, że nadchodzi RSF. Potem zaczęliśmy słyszeć odgłosy bombardowania i strzałów.
Próbowaliśmy uciec. Byłam z grupą około 30 osób. Moja rodzina rozproszyła się w różnych kierunkach, później spotkaliśmy się po drodze.
Tuż przed Kulbus zobaczyliśmy SAF idących w przeciwnym kierunku, w stronę miasta. RSF zaczęło do nich strzelać. Niektórzy z nas zostali postrzeleni, niektórzy zostali zabici. Widziałam chłopca z wioski, który został postrzelony i zmarł na drodze. Inny 16-letni chłopiec został postrzelony w obie nogi.
Tu [w obozie w Czadzie] warunki życia są bardzo trudne. Straciliśmy wszystko. Nie mamy jedzenia ani koców. W nocy jest bardzo zimno. Pewnego dnia postanowiłam udać się do Kulbus (Sudan), by odwiedzić członka rodziny. Wyruszyłam z przyjaciółką. To było trzy miesiące temu. Gdy dotarłyśmy do Kulbus, zobaczyłyśmy trzy kobiety pilnowane przez mężczyzn z RSF. Powiedziano nam, że mamy z nimi zostać.
Mówili: Jesteście żonami lub dziewczynami żołnierzy sudańskiej armii. Zapytali pewną starszą kobietę: Dlaczego zabraliście wszystkie dziewczyny do Czadu? Proszę, oddajcie nam dziewczyny.
Potem bili nas i gwałcili na srodku drogi, na oczach innych. Było dziewięciu mężczyzn z RSF, siedmiu z nich mnie zgwałciło.
Uprzedziłyśmy rodzinę, dokąd się wybieramy, więc gdy długo nie wracałyśmy, zaczęli nas szukać. Znaleźli nas i sprowadzili z powrotem do Czadu. Przyjechały tylko kobiety, bo dla mężczyzn podróż jest zbyt ryzykowna.
Chciałam wtedy, po tym wszystkim, stracić pamięć.
W niektórych przypadkach napastnicy oskarżali ofiary o wspieranie wroga. – Mam certyfikat pielęgniarki pierwszej pomocy. [Gdy nas zatrzymali], żołnierze RSF kazali mi oddać torbę. Gdy zobaczyli certyfikat, powiedzieli: chcesz leczyć armię Sudanu, chcesz leczyć wroga! Potem spalili mój certyfikat i zabrali mnie, by zgwałcić. Reszcie kazali leżeć na ziemi. Byłam tam z innymi kobietami, w tym z moją siostrą. Zgwałcili tylko mnie, z powodu certyfikatu – opowiedziała nam jedna kobieta.
Brutalne ataki muszą się skończyć
To kluczowe, aby ofiary jak najszybciej otrzymały pomoc, ponieważ przemoc seksualna jest nagłym stanem zagrożenia zdrowia lub życia. Jej skutki, fizyczne i psychiczne, mogą być długotrwałe i zagrażające życiu. Mimo to dostęp do pomocy medycznej i ochrony jest bardzo utrudniony z powodu niedostatecznej ilości usług oraz niewiedzy o istnieniu nielicznych funkcjonujących, a także wysokich kosztów transportu do placówek medycznych. Pojawia się też niechęć do mówienia o doświadczonej przemocy seksualnej z powodu wstydu, obawy przed stygmatyzacją lub zemstą.
Rozmowa z 55-letnią kobietą przeprowadzona w prowincji Wadi Fira, we wschodnim Czadzie
Data świadectwa: 11.02.2025
Wojna zaczęła się nagle. Pierwszy atak miał miejsce w czerwcu. Po tym atakowali nasze wioski kilka razy. Czasami wracali po 15 dniach, czasami po miesiącu. 2 października spalili wszystko i zabili niektórych z nas, więc baliśmy się wracać. Zabrali wszystko: nasze zwierzęta, meble, jedzenie. Uciekliśmy do Czadu. Po ataku przez siedem dni zostaliśmy bez jedzenia.
W dniu ataku widziałam ich. Znam niektórych z nich. To „biali”, Arabowie. Część należy do RSF – oni mają samochody. Arabskie klany dysponują tylko wielbłądami, końmi i skuterami. Na jednym skuterze potrafią jechać nawet dwie, trzy osoby.
Kiedy to się stało, modliłam się. Do mojego domu weszła grupa Arabów. Uciekłam z trojgiem moich dzieci, czworo pozostałych uciekło z wioski w innym kierunku. Po półtora dnia marszu dotarliśmy [do Czadu]. Ktoś tutaj powiedział mi, że moje [pozostałe] dzieci są w miejscu zwanym Koro. Pojechałam tam i znalazłam je w meczecie.
Uciekając, nie miałam nic, poza ubraniem na sobie. Przez cały ten czas nic nie jedliśmy. Pierwszej nocy moje dzieci spały na ziemi, bez niczego. Była wtedy pora deszczowa, więc jeśli po drodze znajdowaliśmy wodę w wadi [red. pustynnych dolinach, które napełniają się podczas opadów, czasem spotykana forma: ued], mieliśmy co pić.
Pod koniec października wróciłam z trzema kobietami do wioski, żeby spróbować zabrać rzeczy z naszego domu. Mężczyźni nie mogli iść z nami, bo by ich zabili. Kiedy byłyśmy w Abu Surug, zobaczyłyśmy dwie dziewczyny, które znałyśmy, 20- i 15-letnią. Dwóch Arabów porwało je i zgwałciło. Mężczyźni ci nie byli z Abu Surug. Ukryłyśmy się pod zadaszeniem, a kiedy odeszli, zabrałyśmy dziewczyny do ich matek.
– Nie mogę rozmawiać o tym wśród swojej społeczności, bo byłby to wstyd dla mojej rodziny. Dlatego nie zdradzałam, co mi się przydarzyło, aż do dzisiaj. Dopiero teraz proszę o pomoc medyczną. Bałam się iść do szpitala. Rodzina powiedziała mi: nikomu nic nie mów – relacjonowała 27-letnia kobieta zespołowi Lekarzy bez Granic we wschodnim Czadzie.

Rozmowa z 27-letnią kobietą przeprowadzona w Murnei, w Darfurze Zachodnim, Sudan
Data świadectwa: 19.02.2025
Wojna zaczęła się w czerwcu 2023 roku. Przez miesiąc nikt nie mógł opuszczać Murnei: jeśli ktoś wyszedł, mógł zostać zgwałcony lub pobity. Słyszałam, że ktoś został zgwałcony, gdy wychodził na zewnątrz.
Potem rozpoczął się w mieście konflikt między Arabami a mieszkańcami Murnei. Mój dom został spalony. Wraz z siostrą uciekłyśmy do Sharg Anil. Po drodze zaatakowało nas dwóch mężczyzn – moja siostra została zgwałcona. Trzymałam mojego małego synka na rękach. Ktoś groził: Zabiję twojego syna nożem. Zaczęłam płakać i błagałam, żeby tego nie robił i mnie puścił. Zgwałcili moją siostrę.
Kiedy dotarłyśmy do Sharg Anil, nie miałyśmy domu. Jacyś ludzie przyszli nocą, by zgwałcić kobiety i zabrać wszystko, łącznie ze zwierzętami. Słyszałam, jak w nocy gwałcono kobiety.
Mężczyźni, jak mój mąż i bracia, chowali się w toaletach lub pokojach, które mogli zamknąć, bo inaczej zostaliby zabici. Kobiety się nie chowały, bo nas tylko bito i gwałcono, a mężczyzn zabijano.
Poza [Murnei] wciąż jest przemoc, niektóre kobiety są bite i gwałcone. Chodzenie na pola jest niebezpieczne. Nie czuję się tam bezpiecznie, ale i tak chodzę razem z innymi kobietami. Mężczyźni nie chodzą, bo boją się, że zostaną zabici przez Arabów. Zdarzyło się to komuś, kogo znam – poszedł na pole, został zaatakowany i postrzelony. Ludzie zabrali go do szpitala, ale nie przeżył.
Dostęp do pomocy musi być prosty i przejrzysty
Tam, gdzie dostępna jest pomoc, osoby po doświadczeniu przemocy muszą mieć jasną i prostą drogę do uzyskania potrzebnego wsparcia. W Darfurze Południowym – regionie o największej liczbie osób przesiedlonych w Sudanie – Lekarze bez Granic pod koniec 2024 roku rozszerzyli opiekę nad osobami dotkniętymi przemocą seksualną, wprowadzając działania angażujące lokalną społeczność. Przeszkolono położne oraz lokalnych pracowników ochrony zdrowia, aby mogli udzielać doraźnej pomocy psychologicznej oraz zapewniać antykoncepcję awaryjną osobom jej potrzebującym. Pomagali oni również kierować ofiary do placówek podstawowej opieki zdrowotnej i szpitali specjalistycznych wspieranych przez Lekarzy bez Granic. Po wprowadzeniu tego modelu pracy zauważono znaczący wzrost liczby kobiet i nastolatek poszukujących pomocy.
Rozmowa z 32-letnim mężczyzną przeprowadzona w Murnei, w Darfurze Zachodnim, Sudan
Data świadectwa: 19.02.2025
Moja siostra została zgwałcona. Wraz z dwiema koleżankami poszły do doliny na swoją farmę cebuli.Dwóch Dżandżawidów przyszło i je zaatakowało. Dwie z nich uciekły, ale ją złapali.
Zabraliśmy moją siostrę do szpitala w Murnei, gdzie otrzymała leczenie. Miała wtedy 16 lat.
Słyszałem o innych przypadkach. Czasami Arabowie przychodzą do Murnei, Sharg Anil i Rungatas, wchodzą do domów i gwałcą kobiety. Czasami kobiety i dziewczęta wracają do Murnei, żeby zabrać rzeczy z pustych domów. Są tam atakowane i gwałcone przez Arabów w pustych domach lub na drodze. Niektórzy mężczyźni również są zabijani.
Nie czujemy się bezpiecznie, pracując na farmach, ale nadal tam chodzimy, żeby zebrać plony i sprzedać je na targu. Czasami też wypalamy węgiel drzewny, aby zarobić pieniądze na jedzenie dla naszych dzieci.
W Rungatas jest nadal dużo przemocy. Niektórzy dżandżawidowie wciąż nas atakują i nie czujemy się bezpiecznie. Znam wielu ludzi, którzy wyjechali do Czadu, ale ja nie chcę wyjeżdżać. Po pierwsze, jestem odpowiedzialny za moją rodzinę, żonę i dzieci. Mam też kogoś w rodzinie z problemami zdrowia psychicznego, o kogo muszę się troszczyć.
Do naszych zespołów nieustannie zgłaszają się po pomoc kolejne ofiary przemocy seksualnej. W Tawili – gdzie ludzie przybywają po ucieczce przed atakami na obóz Zamzam i w Al-Faszir w Darfurze Północnym – od stycznia do początku maja do szpitala przyjęto 48 osób po przemocy seksualnej, większość po rozpoczęciu walk w Zamzam w kwietniu.
– Dostęp do pomocy dla osób po przemocy seksualnej jest niewystarczający i – jak w przypadku większość usług humanitarnych i medycznych w Sudanie – musi zostać pilnie rozszerzony. Osoby, głównie kobiety i dziewczęta, które doświadczyły przemocy seksualnej, potrzebują natychmiastowej opieki medycznej, w tym wsparcia psychologicznego i ochrony. Proces dostępu do tej pomocy powinien być prosty i przejrzysty, aby zminimalizować liczne bariery, które osoby szukające wsparcia napotykają – mówi Ruth Kauffman, kierowniczka Lekarzy bez Granic ds. pomocy medycznej w sytuacjach kryzysowych.
Rozmowa z 32-letnim mężczyzną przeprowadzona w Murnei, w Darfurze Zachodnim, Sudan
Data świadectwa: 20.02.2025
Podczas wojny straciłem bliskich przyjaciół, a nasze domy zostały spalone. Wszystko zaczęło się w lipcu 2023 r. Tego dnia straciłem brata. Kiedy rozpoczęły się walki, uciekł z pieniędzmi. Dżandżawidowie kazali mu się zatrzymać i oddać pieniądze. Wyrzucił pieniądze i zaczął uciekać, ale został przez nich postrzelony i zginął.
Kiedy uciekałem z Murnei, widziałem, jak na moich oczach bili ludzi. Spotkałem kobietę, która dzień przed wybuchem walk urodziła dziecko, które zmarło przy porodzie. Zobaczyłem ją na drodze, była zbyt słaba, by iść dalej. Wziąłem ją pod ramię, udało nam się przejść i dotrzeć do Sharg Anil. Do dziś ta kobieta nie czuje się dobrze. Zabraliśmy ją do przychodni, gdzie otrzymała pomoc medyczną. Nadal jednak myśli o śmierci swojego dziecka. Mimo wszystko jest już w nieco lepszym stanie.
Na drodze Arabowie zadawali kobietom pytania o to gdzie jest ich mąż lub żądali pieniędzy, a potem je bili. Widziałem to trzy lub cztery razy po drodze z Murnei do Shar Anail. Uciekały głównie kobiety i dzieci, mężczyźni walczyli lub ukrywali się.
Trzy miesiące temu trzynastoletnia dziewczynka została zgwałcona przez trzech mężczyzn. Poszła z mamą na jej farmę cebuli. Powiedziała mamie, że chce przynieść trochę drewna na opał z pobliskiej doliny. Kiedy tam dotarła, zobaczyła trzech dżandżawidów. Złapali ją, zgwałcili, a potem porzucili w dolinie. Gdy długo nie wracała, jej siostra poszła sprawdzić, co się stało. Znalazła ją leżącą na ziemi. Wróciła do matki, żeby ją poinformować i wspólnie wezwały kilka osób, by pomogły zanieść dziewczynkę do szpitala. Byłem jedną z tych osób. To była mała dziewczynka. Otrzymała pomoc medyczną w szpitalu w Murnei, a potem została skierowana do Al Dżunajny.
Brutalne ataki i gwałty muszą się skończyć. Strony konfliktu mają obowiązek chronić ludność cywilną zgodnie z międzynarodowym prawem pumanitarnym. Pomoc medyczna i humanitarna dla osób, które doświadczyły przemocy seksualnej w Darfurze i we wschodnim Czadzie musi zostać natychmiast rozszerzona.