Uciekając przed przemocą w Sudanie [ŚWIADECTWA]
Po prawie dwóch miesiącach blokady i przemocy w Al-Dżunajnie tysiące ludzi ryzykuje wszystko, aby uciec. Poznaj świadectwa tych, którzy dotarli do Czadu.
W połowie czerwca w cztery dni prawie 900 rannych i 15 000 sudańskich uchodźców z Al-Dżunajny i okolic dotarło do oddalonego o ok. 35 km miasta Adré w Czadzie. Według doniesień ludzie, podejmujący się tej niebezpiecznej ucieczki, są ostrzeliwani i zabijani, gdy próbują opuścić Al-Dżunajnę.
W szpitalu w Adré zespoły Lekarzy bez Granic działają wspólnie z personelem Ministerstwa Zdrowia, zapewniając ratującą życie opiekę medyczną rannym i chorym.
Wpłać darowiznę i pomóż ratować ludzi dotkniętych przemocą w Sudanie
Co dzieje się w Al-Dżunajnie?
Pacjenci, którzy przybyli do szpitala, opowiadali naszym zespołom o masowych zabójstwach, wysiedleniach, grabieżach, kobietach uciekających samotnie z dziećmi i martwych ciałach na ulicach.
Od prawie dwóch miesięcy Al-Dżunajna, stolica stanu Darfur Zachodni, znajduje się w ogniu walk. Początkowo były one spowodowane starciami, które wybuchły 15 kwietnia między Siłami Zbrojnymi Sudanu (SAF) a Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF) w Chartumie i rozlały się na inne stany. Od tego czasu starcia w Al-Dżunajnie przerodziły się jednak w niekontrolowany chaos. Sytuację zaostrza jeszcze przemoc z udziałem młodych osób z plemion Masalitów i Arabów.
– Poziom przemocy eskalował, a ludzie czują się narażeni w każdej chwili na przemoc – mówi Konstantinos Psykakos, koordynator projektu Lekarzy bez Granic, który przebywał w Adré, w pobliżu granicy z miastem Al-Dżunajna. Czekał na dostęp do miasta, który niestety nie został zapewniony.
Salma*: moja siostra ma tylko 15 lat
Bycie postrzelonym nie jest jedynym zagrożeniem dla ludzi zdesperowanych, aby uciec z Al-Dżunajny. Pokazuje to historia 18-letniej Salmy*. W czwartek, 15 czerwca, około południa, Salma i jej dwie siostry uciekały przed chaosem w Al-Dżunajnie. Ich ucieczka została nagle przerwana, gdy sześciu uzbrojonych mężczyzn w autobusie zabrało Soadd* od jej przerażonych sióstr i zgwałciło ją. – Trzymali ją przez jakiś czas w autobusie, a kiedy skończyli, wyrzucili ją z autobusu i odjechali. Moja siostra ma tylko 15 lat – powiedziała Salma.
Soadd walczy o życie w szpitalu Adré, gdzie otrzymuje ratującą życie pomoc medyczną. Trzy siostry zmagają się nie tylko z traumą przemocy, ale także z rozłąką z rodzicami. Straciły z nimi kontakt. Ich matka przebywa w Njali, a miejsce pobytu ich ojca jest nieznane.
Nour: większość uciekała pieszo
– Nie mieliśmy czystej wody do picia, ponieważ uzbrojone grupy spaliły wszystkie miejsca jej pozyskiwania, zaatakowały główny rynek i splądrowały sklepy, a następnie spaliły rynek. Kiedy ludzie próbowali zdobyć czystą wodę, strzelali do nich snajperzy. Pickupy i motocykle przyjechały do dzielnic uzbrojone w karabiny maszynowe. Zabijali każdego, kogo zobaczyli, plądrowali domy, palili okolicę – wyjaśnia 25-letni Nour, mieszkaniec Al-Dżunajny, wspominając trudy przetrwania w mieście w ciągu ostatnich kilku tygodni.
– W środę wieczorem, 14 czerwca, gubernator Darfuru Zachodniego został zabity. To był moment, w którym zrozumieliśmy, że sytuacja będzie się tylko pogarszać i podjęliśmy wspólną decyzję o opuszczeniu Al-Dżunajny – wyjaśnia mężczyzna, który dotarł do szpitala w Adré w czwartek, 15 czerwca. – Większość uciekała pieszo, kierując się na północny wschód od Al-Dżunajny, ale wielu ludzi zginęło na tej trasie. Nie umiem powiedzieć ilu, ale widziałem wielu martwych i rannych ludzi leżących na ziemi. Jedynym rozwiązaniem było udanie się na zachód, więc ludzie zaczęli iść do Adré w Czadzie. Podróż była pełna niebezpieczeństw, ponieważ byliśmy odsłonięci i narażeni na ataki. W czwartek o 11 rano, gdy szedłem w pobliżu miasta Shukri, uzbrojony mężczyzna postrzelił mnie w twarz. Dzięki Bogu przeżyłem i jestem leczony w szpitalu w Adré – mówi Nour.
Salima: w domu dzieją się rzeczy nie do pomyślenia
Salima, 27-letnia uchodźczyni z Al-Dżunajny, uciekła z pięcioma córkami i dwoma synami. Wcześniej została postrzelona w nogę, co spowodowało liczne złamania kości. – Kiedy szłam ulicą w pobliżu mojego domu, uzbrojony mężczyzna postrzelił mnie w nogę bez powodu, tylko dlatego, że jesteśmy Masalitami. Stało się to dwa dni temu, w środę 14 czerwca 2023 r. Ale wczoraj pomocny człowiek przewiózł mnie i moje dzieci swoim pickupem do Adré w Czadzie. Nie chcę wracać do domu, dzieją się tam rzeczy nie do pomyślenia. Mężczyźni i chłopcy są zabijani. Uzbrojeni mężczyźni czasem pozwalają kobietom uciec, a czasem nie – mówi Salima.
Salima straciła kontakt z mężem i nie ma żadnych wiadomości o jego miejscu pobytu.
Hussein: widzimy wiele dzieci bez opieki
Hussein Ahmad Mohamed kieruje oddziałem ratunkowym w szpitalu w Adré. Widział wielu małoletnich bez opieki docierających do szpitala.
– Pięcioletni Muhammad i jego siostra, sześciomiesięczne dziecko, dotarli samodzielnie do szpitala w Adré po tym, jak ich mama została zabita w ich domu w Al-Dżunajnie. Pięcioletni chłopiec niósł siostrę i szedł za ludźmi uciekającymi z miasta, aż dotarł do szpitala. Teraz dzieci są w szpitalu. Zapewniamy im wszystko, czego potrzebują w zakresie opieki medycznej, a także żywności i wsparcia potrzebnego dzieciom.
Inne małe dziecko również przybyło do szpitala całkowicie zagubione, ponieważ w tym chaosie zostało oddzielone od matki i ojca. Udało mu się dotrzeć do bezpiecznego miejsca tylko dlatego, że podążało za innymi uciekającymi ludźmi – mówi Hussein Ahmad Mohamed.
*imiona zmienione
działania lekarzy bez granic w sudanie
Lekarze bez Granic prowadzą projekty medyczne w 12 prowincjach w Sudanie. Leczymy rannych, zapewniamy opiekę zdrowotną oraz prowadzimy działania wodno-sanitarne dla uchodźców i osób przesiedlonych. Dostarczamy zaopatrzenie medyczne i inne materiały do placówek medycznych. Jako neutralna, niezależna i bezstronna organizacja medyczna zapewniamy opiekę zdrowotną ludziom wyłącznie w oparciu o ich potrzeby medyczne, lecząc tych, którzy są najbardziej potrzebujący, niezależnie od tego, czy znajdują się po jednej czy drugiej stronie konfliktu.