Uchodźca jako dziecko, pracownik Lekarzy bez Granic jako dorosły – Moses Soro opowiada swoją historię
Plumpy’Nut. Nie widziałem jej od lat.
Byłem w Syrii z Lekarzami bez Granic. Pracowałem jako koordynator ds. finansowych i HR. Moim zadaniem było zapewnienie, że działania medyczne przebiegają sprawnie, a my mamy wszystkich potrzebnych nam pracowników i zasoby.
Pacjenci w jednym z naszych projektów dostawali Plumpy’Nut, pastę z orzeszków ziemnych, która jest używana w leczeniu niedożywienia.
Ostatni raz widziałem ją, kiedy sam byłem niedożywionym dzieckiem. Moja rodzina dostała wtedy pastę od Lekarzy bez Granic. Ta pomoc prawdopodobnie ocaliła mi życie.
Początek
Historia o tym, jak zacząłem pracować z Lekarzami bez Granic, jest bardzo długa. Mam nadzieję, że uda mi się ją dobrze streścić.
Pochodzę z Sudanu Południowego. Zanim kraj zyskał niepodległość, był częścią Sudanu. Doszło do długotrwałej wojny między północą i południem.
Dorastając w warunkach ciągłej wojny, widzieliśmy rannych ludzi wracających z frontu. Wszystkich nas, w szkole podstawowej, wcielono do wojska. Wielokrotnie musieliśmy się przenosić, aby uciec przed walkami.
Jednak w końcu konflikt znów nas dopadł. Pamiętam odgłosy bomb. Samoloty nad głowami. Czułem, że nikt nie jest bezpieczny, każdy może być celem ataku.
Byłem wtedy dzieckiem, młodym nastolatkiem. Rodzice podjęli decyzje. Musimy uciekać ze strefy wojny.
Wszyscy z naszego miasta i okolicznych wiosek przekroczyli granice kraju, staliśmy się uchodźcami.
Uganda
W Ugandzie wreszcie byliśmy bezpieczni, ale warunki do życia były trudne.
Mieszkaliśmy w buszu i spaliśmy pod gołym niebem, narażeni na deszcz. Nie mogliśmy chronić się przed komarami, wielu zachorowało na malarię. Na początku nie było latryn, przez to doszło do wybuchu epidemii cholery.
Ludzie zaczęli umierać, szczególnie dzieci. Jestem z dużej rodziny, kilkoro z moich sióstr i braci straciło wtedy życie.
I zgadnijcie kto się pojawił? Lekarze bez Granic. Byli pierwsi na miejscu. Leczyli mnie.
Byłem pod ogromnym wrażeniem ich pracy. Kiedy wydobrzałem, na miejscu pojawiły się inne organizacje. Powstał sformalizowany obóz. Skończyłem szkołę, później uniwersytet i wciąż powtarzałem sobie, że któregoś dnia będę pracował z Lekarzami bez Granic i odwdzięczę się za pomoc, którą sam otrzymałem.
Bez pomocy Lekarzy bez Granic mógłbym już nie żyć. Tak jak moi bracia, kuzyni, jak wszyscy, którym się nie udało.
Następne kroki
W końcu nasza rodzina została przesiedlona do innego kraju. Przyjechałem do Wielkiej Brytanii i studiowałem stosunki międzynarodowe na uniwersytecie. Kiedy Sudan Południowy stał się niepodległy, wróciłem do kraju, szkoliłem się na managera w banku. Następnie pracowałem dla organizacji pozarządowej zajmującej się szkoleniem polityków w zakresie dobrego rządzenia, a także dla innej organizacji zajmującej się zaangażowaniem obywatelskim. Później sam zająłem się polityką. Chciałam dobrze służyć swojej społeczności.
Nie zapomniałem jednak o obietnicy, którą sam sobie złożyłem. Nie chciałem jednak dołączyć do Lekarzy bez Granic, będąc zaangażowanym politycznie. To niezgodne z zasadami niezależności i neutralności, którymi kieruje się organizacja.
Później, kiedy wróciłem do Wielkiej Brytanii, zrobiłem studia podyplomowe z zakresu HR, żeby rozbudować swoje umiejętności. Dopiero wtedy zaaplikowałem do Lekarzy bez Granic.
Syria
Kiedy Lekarze bez Granic zaproponowali mi pracę w Syrii, nie wahałem się ani sekundy. W wiadomościach w telewizji widziałem, jak wojna dewastuje kraj. Ciężko to porównać, ale czułem, że w Syrii ludzie przechodzą to, czego ja sam kiedyś doświadczałem, może nawet im było gorzej.
Lekarze bez Granic prowadzą różne projekty medyczne w Syrii, pracowałem przy dwóch z nich. Jeden z projektów miał na celu dostarczanie wsparcia i leków ludziom cierpiącym na choroby przewlekłe, a drugi na leczeniu osób chorych na gruźlicę, które przebywały w ośrodkach detencyjnych.
Skupiałem się na wszystkich aspektach administracyjnych, które umożliwiają sprawne funkcjonowanie projektu. Oznaczało to wiele rekrutacji pracowników, w tym pracę nad tym, aby nasze praktyki i zasady były przejrzyste dla wszystkich kandydatów. Zorganizowaliśmy też wiele szkoleń i praktyk typu shadowing, budując umiejętności i pewność siebie naszego zespołu.
Byłem szczery względem moich syryjskich kolegów i koleżanek Powiedziałem, że sam byłem uchodźcą. Opowiedziałem o tym, co przeszedłem podczas wojny, że wiem, jak to jest być zmuszonym do ucieczki z domu. Wielu Syryjczyków uciekło przed wojną z kraju, inni przemieścili się w obrębie kraju. Chciałem dodać im otuchy, dać nadzieję. Zapewnić ich, że w końcu wszystko się ułoży i będą mogli znów żyć szczęśliwie.
Dla przypomnienia
Po tym, jak po latach znów zobaczyłem Plumpy’Nut w biurze w Syrii, zostawiłem jedno opakowanie pasty na swoim biurku. Jako przypomnienie o tym, co uratowało mi życie i dlaczego tu jestem.
Obecnie jestem z powrotem w Wielkiej Brytanii. Chciałem przywieźć tę paczuszkę, żeby pokazać ją moim dzieciom. Chciałem, żeby dokładnie wiedziały, jak wygląda, żeby usłyszały, że bez tej pasty nie byłoby mnie tutaj, nie byłbym ich tatą.
W pośpiechu zostawiłem jednak Plumpy’Nut na swoim biurku w Syrii. W zamian mówię swoim dzieciom, że pracuje z Lekarzami bez Granic, bo kiedyś mi pomogli.
Obecnie rozpocząłem nowe wyzwanie: szkolenie, aby zostać policjantem. Po zakończeniu szkolenia wstępnego mam nadzieję, że będę mógł podjąć się nowego zadania w Lekarzach Bez Granic i nadal, choć w niewielkim stopniu, dawać coś od siebie.
Wiadomość do wszystkich darczyńców, którzy wspierają Lekarzy bez Granic
Bez waszej hojności mogłoby mnie już nie być.
Po raz pierwszy doświadczyłem tego, jak świetną prace wykonują Lekarze bez Granic, w bardzo ciężkiej sytuacji życiowej, jako dziecko, młody uchodźca w Ugandzie. Dostałem opiekę medyczną, której potrzebowałem. Po latach, w Syrii, ponownie zobaczyłem znakomitą pracę zespołu niosącego pomoc ludziom w największej potrzebie.
W Lekarzach bez Granic zajmowałem się między innymi finansami. Mogę zapewnić, że każdy grosz w naszym budżecie jest rozliczany, a priorytety operacyjne są starannie dopasowywane do potrzeb w terenie. Wasze pieniądze idą we właściwym kierunku, na realną pomoc. Mówię to nie dlatego, że pracuje z Lekarzami bez Granic, a dlatego, że Lekarze bez Granic byli na miejscu, kiedy potrzebowałem pomocy. Wsparcie ludzi takich jak Wy będzie mnie wzruszać już do końca życia.